Trafiłem dzisiaj na demotywatora, który mam wrażenie oddaje stosunek wielu ludzi do III RP -
tutaj jest hujowo, ale musimy tutaj zostać BO TAK!
Oczywiście w
komentarzach znalazło się wielu oburzonych zarzekających się, że tak nie można i jacy to oni nie są dumni z Ojczyzny i wspaniałej historii, że naród wspaniały - tylko rząd sprzedajny/zły. Przypomniała mi się nawet uwaga Piłsudskiego - "Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy".
Można by całymi miesiącami biadolić o wspaniałej historii, o martyrologii, o zaborach i okupacjach, o zdrajcach i o tym jacy potężni wspaniali kiedyśtam byliśmy. Jest w tym ziarno prawdy, ale użalanie się nad sobą i ciągłe usprawiedliwianie własnej głupoty i nieudolności to co innego - to trochę tak jakby 60letni człowiek cały czas miał pretensje do całego świata o to, że miał trudne dzieciństwo i przez to teraz mu się w życiu nie wiedzie i jest nieudacznikiem. To całe gadanie niektórych ludzi o tym jakim to JESTEŚMY wielkim i wspaniałym narodem, jak to NASZA historia jest pełna chwały, przypomina mi rozpaczliwą próbę ogrzania się cudzym blaskiem (
ja to w zasadzie jestem taki całkiem nijaki: ale znam ... [kogośtam bardzo ważnego, sławnego czy podziwianego], ale mój daleki kuzyn jest wybitnym naukowcem [alpinistą, zwiedził Tybet, etc.], więc w sumie też jestem fajny). To co szlachetni przodkowie dawniej uczynili to zasługi konkretnych jednostek, a nie całej kolektywnej zbiorowości pod nazwą POLACY. Potomkowie nie dziedziczą zasług swych przodków, a nazwiska i geny. Geny, wychowanie, idee i umiejętności wyniesione z domu rodzinnego są wszystkim co otrzymujemy w spadku oprócz majątku lub długów. Jedyne co Polacy dostali po przodkach to ewentualnie predyspozycje do wielkości, a nie samą wielkość. Poza tym nie właściwe wydaje mi się pisanie w liczbie mnogiej - Polacy, i dziś spotkać można ludzi wielkich i "małych", ale (podkreślam raz jeszcze) jest to kwestia indywidualna a nie zbiorowa.
To jest niesamowite, że większa część (choć zapewne nie wszyscy) z najlepszych przedstawicieli tego narodu wyjeżdża, wyjedzie lub już wyjechała, gdzieś gdzie ma możliwość zapewnić sobie jakiś godniejszy poziom egzystencji i raczej nie halucynuje się dawną chwałą przodków/narodu. Jasne, że nie wszyscy, którzy wyjechali są super i nie wszyscy, którzy zostali są nieudacznikami i debilami; tu też nie powinno się generalizować. Smutne jest to, że dla większości tych najkreatywniejszy, najbardziej przedsiębiorczych, najzdolniejszych czy po prostu tych pracowitych nie ma w tej "ojczyźnie" miejsca, bo miejsce jest już dawno zawłaszczone przez krewnych i znajomych królika. Tych, którzy pozostali w Polsce można podzielić na kilka grup (choć przynależność do jednej z nich nie wyklucza możliwości przynależności również do innych):
- Ci, którzy jeszcze nie wyjechali - naiwnie wierzą, że coś tu się da zrobić albo jeszcze nie uzbierali na bilet
- krewni i znajomi Królika - czyli różne sitwy, tzw. establishment czyli politycy i ich układy partyjno-"gospodarcze", często sięgające jeszcze PRLu, krewni polityków pracujący w urzędach i państwowych firmach po znajomości (czemu kiedy piszę o tych rodzinach to moje myśli zbaczają w kierunku
PSLu?), urzędnicy państwowi, UBecy i SBecy, różne organizacje takie jak korporacje prawnicze i inne
cechy zawodów reglamentowanych, rozmaite bękarty
okrągłego stołu, w skrócie
- Ci, którzy już zrezygnowali
- emeryci, renciści i ogólnie ludzie starsi
- kurwy intelektualne (
tutaj Kel Thuz zwięźle podsumował ten fenomen i nawet przedstawił zdjęcie)
- nieudacznicy i ludzie bez perspektyw
- "patrioci" - część z nich, głównie nieudacznicy nie mający nawet nadziei na ucieczkę stąd i jakiekolwiek lepsze życie gdziekolwiek, rekompensuje sobie własne niepowodzenia masturbując się na samą myśl o dawnej wielkości i chwale "ojczyzny"
- tak zwani "prawdziwi patrioci" i wyznawczy narodowej martyrologii - czyli pijawki zbijające kapitał polityczny i finansowy na patriotycznych uczuciach innych (tu mam skojarzenia z PISem i kierownictwem Sekty Smoleńskiej)
- Ci którym się udało coś osiągnąć, pomimo państwa i braku koneksji (uwaga Grześka - dzięki) - przedsiębiorcy, nieduży odsetek, większość z nich to ludzie żyjący ze swojej pracy (np drobni przedsiębiorcy) na takim sobie poziomie, ale bez jakiś spektakularnych zbytków. Ludzie naprawdę bogaci są naprawdę rzadkością, która nawet jeśli zaistnieje to nie trwa długo, typowym i bardziej znanym przykładem jest casus
Romana Kluski. W większości przypadków prędzej czy później albo emigruje albo umiera w nędzy, urzędasy i sitwy potrafią o to zadbać i są bardzo skrupulatni.
Pewnie znaleźliby się też inni, których nie wymieniłem (choćby z racji zapomnienia o nich) - trudno, jak coś to dopiszę.
Polska jest niesamowitym krajem. Wielu ludzi ciągle żyją minioną wielkością i chwałą przeszłych pokoleń, wierząc w Naród (jako jakiś abstrakcyjny, acz realny byt), a jednocześnie wyznając kult Państwa, które morduje ich ukochany naród i nie zauważają w swoim postępowaniu żadnej sprzeczności. Ich Naród wymiera, bo rodzi się mniej Polaków niż umiera, bo to co dla Narodu najcenniejsze emigruje na zachód i asymiluje się z tamtejszą ludnością, bo upada kultura, która stanowi czynnik o wiele ważniejszy dla Narodu niż kwestie etniczne. Te wierzenia tych "patriotów" są same w sobie niespójne i sprzeczne ze sobą. Pomijam tutaj, że nie uznaje czegoś takiego jak Naród, Państwo czy Społeczeństwo jako bytów samych w sobie.
Szkoda, że mało kto zadając sobie pytanie
dlaczego tutaj jest jak jest? udziela sensowniejszej odpowiedzi niż spisek cyklistów, Żydów, masonów i marsjan. A jeśli już ktoś nawet wymyśli jaką lepszą odpowiedź i ma nawet koncept jak to naprawić to nic nie może. Ta nie możność uczynienia czegokolwiek jest najbardziej dobijająca i zachęca albo do rezygnacji albo do emigracji.