czwartek, 9 sierpnia 2012

Skurwysyny z NSZZ "Solidarność" obciągają socjalistom w Brukseli

Wczoraj miałem nieszczęście słuchać radia, a dokładniej państwowego radia - Programu Pierwszego Polskiego Radia. Głupoty jakie opowiadali dziennikarze jeszcze można zrozumieć, bo są niedouczeni, stronniczy, zależni od władzy i/albo zwyczajnie głupi, ale głupoty opowiadane przez "ekspertów" z różnych "niezależnych" (lewackich) instytucji czy przez "gości"-celebrytów.
Miałem nie przyjemność usłyszeć o nowych debilizmach mądrych pomysłach sukinsynów debili socjalistów ze związku zawodowego nszz "solidarność" na temat tzw. "umów śmieciowych". Pod tajemną nazwą "umowy śmieciowe" lewacka propaganda nie przedstawia rodzaju umowy, która jest pierwszym skojarzeniem do słowa "śmieciowe", nie, im wcale nie chodzi o etat, który jest najgorszą opcją właśnie dlatego, że jest najbardziej opodatkowanym rodzajem umowy o pracę. Tym pedałom chodzi o umowy cywilno-prawne takie jak umowa-zlecenie czy umowa o dzieło. No cóż dobrowolne umowy między ludźmi są złe - lepszy jest państwowy przymus i maksymalne opodatkowanie. Więc trzeba donosić do naszego kapo z Eurokołchozu i wypisywać własne debilne projekty ustaw.

Mentalność i sposób działania związków zawodowych.


No cóż widać, że pasożytom ze związków zawodowych się nudzi i z nudów starają się zaszkodzić swoim żywicielom (przedsiębiorcom i podatnikom) z których okradania żyją.

Na pohybel skurwysynom!

środa, 18 kwietnia 2012

Ojczyzna

Trafiłem dzisiaj na demotywatora, który mam wrażenie oddaje stosunek wielu ludzi do III RP - tutaj jest hujowo, ale musimy tutaj zostać BO TAK!



Oczywiście w komentarzach znalazło się wielu oburzonych zarzekających się, że tak nie można i jacy to oni nie są dumni z Ojczyzny i wspaniałej historii, że naród wspaniały - tylko rząd sprzedajny/zły. Przypomniała mi się nawet uwaga Piłsudskiego - "Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy".

Można by całymi miesiącami biadolić o wspaniałej historii, o martyrologii, o zaborach i okupacjach, o zdrajcach i o tym jacy potężni wspaniali kiedyśtam  byliśmy. Jest w tym ziarno prawdy, ale użalanie się nad sobą i ciągłe usprawiedliwianie własnej głupoty i nieudolności to co innego - to trochę tak jakby 60letni człowiek cały czas miał pretensje do całego świata o to, że miał trudne dzieciństwo i przez to teraz mu się w życiu nie wiedzie i jest nieudacznikiem. To całe gadanie niektórych ludzi o tym jakim to JESTEŚMY wielkim i wspaniałym narodem, jak to NASZA historia jest pełna chwały, przypomina mi rozpaczliwą próbę ogrzania się cudzym blaskiem (ja to w zasadzie jestem taki całkiem nijaki: ale znam ... [kogośtam bardzo ważnego, sławnego czy podziwianego], ale mój daleki kuzyn jest wybitnym naukowcem [alpinistą, zwiedził Tybet, etc.], więc w sumie też jestem fajny). To co szlachetni przodkowie dawniej uczynili to zasługi konkretnych jednostek, a nie całej kolektywnej zbiorowości pod nazwą POLACY. Potomkowie nie dziedziczą zasług swych przodków, a nazwiska i geny. Geny, wychowanie, idee i umiejętności wyniesione z domu rodzinnego są wszystkim co otrzymujemy w spadku oprócz majątku lub długów. Jedyne co Polacy dostali po przodkach to ewentualnie predyspozycje do wielkości, a nie samą wielkość. Poza tym nie właściwe wydaje mi się pisanie w liczbie mnogiej - Polacy, i dziś spotkać można ludzi wielkich i "małych", ale (podkreślam raz jeszcze) jest to kwestia indywidualna a nie zbiorowa.

To jest niesamowite, że większa część (choć zapewne nie wszyscy) z najlepszych przedstawicieli tego narodu wyjeżdża, wyjedzie lub już wyjechała, gdzieś gdzie ma możliwość zapewnić sobie jakiś godniejszy poziom egzystencji i raczej nie halucynuje się dawną chwałą przodków/narodu. Jasne, że nie wszyscy, którzy wyjechali są super i nie wszyscy, którzy zostali są nieudacznikami i debilami; tu też nie powinno się generalizować. Smutne jest to, że dla większości tych najkreatywniejszy, najbardziej przedsiębiorczych, najzdolniejszych czy po prostu tych pracowitych nie ma w tej "ojczyźnie" miejsca, bo miejsce jest już dawno zawłaszczone przez krewnych i znajomych królika. Tych, którzy pozostali w Polsce można podzielić na kilka grup (choć przynależność do jednej z nich nie wyklucza możliwości przynależności również do innych):

- Ci, którzy jeszcze nie wyjechali - naiwnie wierzą, że coś tu się da zrobić albo jeszcze nie uzbierali na bilet
- krewni i znajomi Królika - czyli różne sitwy, tzw. establishment czyli politycy i ich układy partyjno-"gospodarcze", często sięgające jeszcze PRLu, krewni polityków pracujący w urzędach i państwowych firmach po znajomości (czemu kiedy piszę o tych rodzinach to moje myśli zbaczają w kierunku PSLu?), urzędnicy państwowi, UBecy i SBecy, różne organizacje takie jak korporacje prawnicze i inne cechy zawodów reglamentowanych, rozmaite bękarty okrągłego stołu, w skrócie
- Ci, którzy już zrezygnowali
- emeryci, renciści i ogólnie ludzie starsi
- kurwy intelektualne (tutaj Kel Thuz zwięźle podsumował ten fenomen i nawet przedstawił zdjęcie)
- nieudacznicy i ludzie bez perspektyw
- "patrioci" - część z nich, głównie nieudacznicy nie mający nawet nadziei na ucieczkę stąd i jakiekolwiek lepsze życie gdziekolwiek, rekompensuje sobie własne niepowodzenia masturbując się na samą myśl o dawnej wielkości i chwale "ojczyzny"
- tak zwani "prawdziwi patrioci" i wyznawczy narodowej martyrologii - czyli pijawki zbijające kapitał polityczny i finansowy na patriotycznych uczuciach innych (tu mam skojarzenia z PISem i kierownictwem Sekty Smoleńskiej)
- Ci którym się udało coś osiągnąć, pomimo państwa i braku koneksji (uwaga Grześka - dzięki) - przedsiębiorcy, nieduży odsetek, większość z nich to ludzie żyjący ze swojej pracy (np drobni przedsiębiorcy) na takim sobie poziomie, ale bez jakiś spektakularnych zbytków. Ludzie naprawdę bogaci są naprawdę rzadkością, która nawet jeśli zaistnieje to nie trwa długo, typowym i bardziej znanym przykładem jest casus Romana Kluski. W większości przypadków prędzej czy później albo emigruje albo umiera w nędzy, urzędasy i sitwy potrafią o to zadbać i są bardzo skrupulatni.

Pewnie znaleźliby się też inni, których nie wymieniłem (choćby z racji zapomnienia o nich) - trudno, jak coś to dopiszę.

Polska jest niesamowitym krajem. Wielu ludzi ciągle żyją minioną wielkością i chwałą przeszłych pokoleń, wierząc w Naród (jako jakiś abstrakcyjny, acz realny byt), a jednocześnie wyznając kult Państwa, które morduje ich ukochany naród i nie zauważają w swoim postępowaniu żadnej sprzeczności. Ich Naród wymiera, bo rodzi się mniej Polaków niż umiera, bo to co dla Narodu najcenniejsze emigruje na zachód i asymiluje się z tamtejszą ludnością, bo upada kultura, która stanowi czynnik o wiele ważniejszy dla Narodu niż kwestie etniczne. Te wierzenia tych "patriotów" są same w sobie niespójne i sprzeczne ze sobą. Pomijam tutaj, że nie uznaje czegoś takiego jak Naród, Państwo czy Społeczeństwo jako bytów samych w sobie.

Szkoda, że mało kto zadając sobie pytanie dlaczego tutaj jest jak jest? udziela sensowniejszej odpowiedzi niż spisek cyklistów, Żydów, masonów i marsjan. A jeśli już ktoś nawet wymyśli jaką lepszą odpowiedź i ma nawet koncept jak to naprawić to nic nie może. Ta nie możność uczynienia czegokolwiek jest najbardziej dobijająca i zachęca albo do rezygnacji albo do emigracji.

niedziela, 11 marca 2012

Hello world!


Jestem „obywatelem” ZSRE (Związku Socjalistycznych Republik Europejskich), socjaldemokratycznego totalitarnego państwa opiekuńczego, w którym urzędnik jest panem i władcą, niemal bogiem, a bezmiar bzdurnych regulacji oplata właściwie każdą dziedzinę życia. Żeby było śmieszniej, w republice składowej, w której żyję, mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że owa republika składowa jest jedynie terytorium podległym Brukseli; większość jest święcie przekonana, że jest ona niezależnym państwem.
Wariant flagi ZSRE uwzględniające dominujące tam idee gospodarcze i społeczne.
 Żeby było weselej głupota towarzyszy mi nie tylko „na zewnątrz”. Mogę sobie podarować hasła w stylu „My home is my castle”, bo i tu mnie dopadła za sprawą współlokatorek - dwóch palikotejros. Palikotejros są jedną z odmian tzw. Nowej Lewicy* i wykazują jej najbardziej charakterystyczne cechy takie jak wewnętrzna sprzeczność, niespójność, hipokryzja, etatyzm, relatywizm moralny, brak poszanowania i pogarda dla ludzkiego życia, wolności i prawa własności prywatnej. Codzienne obcowanie ze stworzeniami wprowadzającymi w życie różnorodne i wyszukane debilizmy i głupoty jest zaprawdę niesamowitym przeżyciem. Niejednokrotnie również traumatycznym doświadczeniem.
Tu jest trochę jak w komediach Barei. Żyjąc w tak ciekawym otoczeniu człowiek dochodzi czasami do niesamowitych wniosków i ciekawych przemyśleń. Czasami same zdarzenia są tak komiczne bądź groteskowe, że aż szkoda było by ich jakoś nie uwiecznić ku uciesze i refleksji potomnych.

* Nowa Lewica była opisywana m.in. przez Ayn Rand, Powrót człowieka pierwotnego.